Jeśli już muszę znowu mówić o cłach, zacznę od anegdoty, a później będzie nieco poważniej, choć z odrobiną optymizmu.
Kiedy dziennikarz zapytał Donalda Trumpa o reakcję na nowe określenie „TACO trade”, prezydent natychmiast wpadł w gniew. TACO, czyli „Trump Always Chickens Out” (“Prezydent Zawsze Tchórzy”), to przydomek wymyślony przez publicystę Financial Times, Roberta Armstronga. Termin ten szybko podchwycili inwestorzy z Wall Street, dostrzegając w nim niekonsekwencję Białego Domu: najpierw Donald Trump z wielką pompą ogłasza kolejne cła, by potem równie szybko się z nich wycofać. Na pytanie o TACO prezydent odpowiedział: „Ja się wycofuję? To chyba żart!”, po czym zaczął bronić decyzji o opóźnieniu wprowadzenia 50-procentowych ceł na import z Unii Europejskiej i czasowym zawieszeniu ceł wobec Chin. Właśnie ta nieprzewidywalność doprowadziła do jednego z najpoważniejszych kryzysów prawnych wokół polityki handlowej jego administracji.
Teraz Donald Trump nawet nie musi się nawet z niczego wycofywać ani zmieniać zdania, bo decyzję w sprawie polityki celnej podjął za niego sąd. Dokładniej rzecz ujmując, sąd orzekł, że prezydent Stanów Zjednoczonych nie ma uprawnień do jednostronnego wprowadzania ceł, ponieważ jest to wyłączna kompetencja Kongresu. Mówiąc jeszcze prościej, sędziowie właśnie wyrzucili do kosza znakomitą część kontrowersyjnych decyzji celnych Trumpa.
Dzień Wyzwolenia i początek kryzysu
2 kwietnia 2025 roku Donald Trump ogłosił „Dzień Wyzwolenia”, moment, w którym Stany Zjednoczone miały zerwać z „nierównymi i upokarzającymi” praktykami handlowymi, nakładając cła na import z większości krajów świata. Cła sięgały od 10% do nawet 145% w przypadku Chin. Kilka dni później, po gwałtownym spadku na giełdzie, administracja wycofała się z części postanowień, wprowadzając 90-dniowe zawieszenie wobec Chin i opóźniając wprowadzenie ceł wobec UE.
📌 Jeśli podoba ci się ten tekst, uważasz, że robię dobrą robotę i masz taką możliwość, rozważ wsparcie projektu na platformie Buy Me a Coffee.
☕ Projekt Ameryka Dla Zaawansowanych jest niekomercyjny, donacje są jedyną formą finansowania. Każda kwota jest dla mnie wsparciem!
Od początku prezydentury, Trump ogłosił lub zmodyfikował ponad 50 decyzji (głównie swoich) dotyczących ceł. Niektóre z nich obowiązywały zaledwie kilka dni lub tygodni, inne pozostały martwym prawem. W rezultacie inwestorzy zaczęli spekulować na tej nieprzewidywalności, grając na odbiciach po rynkowych załamaniach wywołanych kolejnymi ogłoszeniami z Białego Domu. W ten sposób narodził się termin „TACO trade”.
Sąd federalny mówi: dość
Ale wczoraj. 28 maja 2025 roku, sąd federalny ds. handlu międzynarodowego w Nowym Jorku wydał przełomowy wyrok: Donald Trump przekroczył swoje uprawnienia, nakładając szerokie cła bez zgody Kongresu, powołując się na ustawę z 1977 roku – International Emergency Economic Powers Act (IEEPA). Trzyosobowy skład sędziowski, mianowany przez prezydentów Ronalda Reagana, Baracka Obamę i samego Trumpa, orzekł jednomyślnie, że IEEPA nie upoważnia prezydenta do nakładania ceł jako środka reagowania na „nadzwyczajne zagrożenie”.
Sąd przyznał rację zarówno organizacji Liberty Justice Center, reprezentującej małe firmy, jak i koalicji 12 stanów pod przewodnictwem Oregonu. Obie strony argumentowały, że prezydent nie miał konstytucyjnego prawa do wprowadzenia tak szerokich obciążeń fiskalnych bez zgody ustawodawców. Orzeczenie oznacza trwały zakaz egzekwowania większości ceł Trumpa, z wyjątkiem tych na stal, aluminium i części samochodowe, które nałożono na podstawie innej ustawy – Trade Expansion Act z 1962 roku.
Ekonomia i konstytucja – starcie o władzę
Trump, broniąc swojej decyzji, wskazywał na „narodowy kryzys” wynikający z deficytu handlowego oraz przepływu fentanylu przez granicę z Meksykiem. Sąd nie uznał jednak tych argumentów za wystarczające, by obejść władzę Kongresu. „To nie jest sytuacja, w której prezydent może po prostu ogłaszać nadzwyczajne zagrożenie i wprowadzać cła na cały świat” – stwierdzili sędziowie.
Eksperci prawni wskazują, że wyrok może zmienić kierunek amerykańskiej polityki handlowej. „To zaskakujące i spektakularne orzeczenie” – powiedział Gary Hufbauer z Peterson Institute. „Do tej pory sądy konsekwentnie uznawały nadrzędność władzy prezydenckiej w takich sprawach. Ten wyrok może zapoczątkować nowe podejście”.
Reakcje: od ulgi po wściekłość
Rynki finansowe zareagowały euforią: kontrakty futures na Dow Jones wzrosły natychmiast jeszcze wczoraj wieczorem o 500 punktów, a Nasdaq i S&P 500 również odnotowały znaczące wzrosty. Dla wielu małych firm, w tym importerów win, części elektronicznych czy rowerów, decyzja sądu oznacza szansę na oddech po miesiącach niepewności i problemów z planowaniem dostaw.
Biały Dom nie pozostał bierny. Rzecznik administracji Kush Desai stwierdził, że „niezależni sędziowie nie powinni decydować o tym, jak należy reagować na kryzysy narodowe”. Wiceprzewodniczący administracji, Stephen Miller, określił wyrok jako „sądowy zamach stanu”.
Tymczasem przedstawiciele organizacji pozywających rząd nie kryli zadowolenia. „To nie tylko kwestia ekonomiczna, ale fundamentalna sprawa konstytucyjna” – powiedział Jeffrey Schwab, prawnik Liberty Justice Center. „Prezydent nie może mieć nieograniczonej władzy do nakładania podatków i ceł”.
W stronę Sądu Najwyższego?
Spór o cła zapewne wyląduje ostatecznie w Sądzie Najwyższym i trudno dziś powiedzieć czy ostateczne orzeczenie okaże się bardziej korzystne dla Trumpa. Departament Sprawiedliwości zapowiedział apelację, a eksperci prawni przewidują, że sprawa może wyznaczyć granice władzy wykonawczej w polityce gospodarczej na lata. Jak zauważa profesor Tim Meyer z Duke University, „to może być moment, w którym sędziowie postawią pytanie: kto naprawdę ma prawo ustalać politykę celną – prezydent czy Kongres?”.
Dla Donalda Trumpa, który uczynił z polityki ceł fundament swojej sztandarowej wizji „America First”, to jasny sygnał, że prezydent nie może rozporządzeniami wykonawczymi zmieniać systemu gospodarczego Ameryki bez zgody Kongresu. Dla reszty świata to sygnał, że nawet w dobie populizmu i mocarstwowego stylu rządzenia amerykańska konstytucja nadal stawia tamę samowoli władzy wykonawczej.